Biznes rowerowy po pandemii | MOTOR-LAND

Biznes rowerowy po pandemii

biznes rowerowy po pandemii marin bikes sklepy rowerowe motor-land
Pandemia na jakiś czas zmieniła reguły panujące w rynku rowerowym. W wyniku zamknięcia ludzi na całym świecie w domach, wszyscy nagle zapragnęli ruchu na świeżym powietrzu. Do tego ograniczenia w ilości osób mogących przemieszczać się komunikacją miejską sprawiły, że rower stał się jedną z głównych alternatyw na dojazd do pracy. Wygenerowało to bardzo dynamiczny popyt na rowery. Jednak prawo podaży (dostarczenia dobra na rynek) i popytu opiera się o swoje reguły gry. Branża rowerowa działa znacznie wolniej niż całe FMCG (towary szybko rotujące – pierwszej potrzeby). Tutaj decyzje o ilości produkcji i jej kształcie podejmowane są z wyprzedzeniem kilkuletnim. Teraz (grudzień 2022) producenci rowerów przygotowują kolekcję na 2025, a producenci części i komponentów nawet na sezon 2026. Pomyślisz – jak to? Przecież nie wiemy co będzie w 2025. No właśnie. Pandemii i jej skutków też nikt z branży nie przewidział.

Jak wyglądał biznes rowerowy przed pandemią.

Cofnijmy się do roku 2018 kiedy to producenci zaprezentowali importerom krajowym kolekcję na sezon 2020. Wtedy importerzy mieli do dyspozycji kilka tzw. okien zamówień rowerów w fabryce. Oknem zamówień jest data, do której fabryka przyjmowała zamówienia na konkretne rowery w odpowiednich ilościach (zazwyczaj każdy rower miał trzy okna zamówień). Wtedy też fabryka wiedziała jak dużo musi zgromadzić: stali chromowo-molibdenowej, aluminium, włókien carbonu, ale też wszystkich komponentów do poskładania rowerów. W kwestii komponentów musiała to już przewidzieć sezon wcześniej, z czego będzie składała się kolekcja, by złożyć odpowiedniej wielkości zamówienia u takich gigantów jak Shimano, Rock Shox (i cała grupa SRAM), Suntour etc. Wyobraź sobie, że jest tylko kilkanaście firm z komponentami, które zaspokajają cały rynek rowerowy. Innymi słowy – u nich planowanie zamówień jest jeszcze bardziej skomplikowane i wymaga jeszcze większego zapasu czasu i materiałów do produkcji.

Importerzy zbierali zamówienia z rynku (ze sklepów) z wyprzedzeniem półrocznym (zazwyczaj od czerwca do sierpnia). Importer sumował te zamówienia, dodawał tzw. górkę zamówień ponad liczbę zamówionych produktów, by w ciągu sezonu sklep mógł zamówić towar jeśli z zamówieniem rocznym (pre-order) nie trafił w lokalny popyt.

Fabryka realizowała produkcję roweru – zazwyczaj trwało to od 90 do 150 dni – w zależności od złożoności produktu i ilości roboczogodzin potrzebnych na stworzenie danego roweru. Po czym ukończona produkcja była pakowana na kontener i po 30-40 dniach była w europejskim porcie.

Wszystko szło spokojnym torem i dostawy importerów zaspokajały zamówienia płynące z rynku, a sklepy upłynniały towar do klientów końcowych. Czego nie upłynniły w sezonie w regularnych cenach, to na koniec sezonu wyprzedawały z rabatem. To było stosunkowo proste i przewidywalne. Prawda? Do czasu.

Co Pandemia zmieniła w biznesie rowerowym?

W związku z tym, że działania w naszej branży oparte są o wyprzedzenie w horyzoncie nawet trzyletnim to pewnych rzeczy nie dało się zaplanować.

  • Zabrakło podstawowych surowców do budowania ram: aluminium, stal, włókno węglowe. Wszystko dlatego, że w kopalniach rud i hutach też stanęły prace. Wygaszenie pieców w hutach i ponowne ich przywrócenie do działania to kilka miesięcy. Poza tym huty dostarczają produkty do bardzo różnych sektorów gospodarczych. Więc jeśli w trakcie paniki pandemicznej ktoś zrezygnował ze swojego zamówienia to automatycznie wypadał z kolejki.
  • Fabryki musząc wdrażać obostrzenia zapobiegające rozprzestrzenianiu się wirusa musiały ograniczyć liczbę pracowników na metr kwadratowy. Tym samym na danej taśmie mogło pracować o połowę mniej pracowników. Zmniejszyło to możliwości podażowe, a popyt na rowery stale rósł (jak popyt rośnie a podaż maleje to ceny muszą rosnąć – wynika to z prawa podaży i popytu). Mimo wszystko nie zapobiegało to emisji wirusa i od czasu do czasu najróżniejsze linie produkcyjne w fabrykach stawały, bo nie było personelu do pracy. Działo się to zarówno w fabrykach rowerów i komponentów , jak i wszystkich innych sektorach gospodarki m.in. na statkach przewożących kontenery i w portach gdzie ten fracht był obsługiwany. Przy okazji tak gigantycznej presji na ilość część producentów obniżyła jakość produkcji. Tu pro-tip dla wszystkich posiadaczy rowerów z jakąkolwiek amortyzacją. Jeśli jeszcze nie byliście ze swoim zawieszeniem na przeglądzie, to zróbcie to koniecznie – jeszcze jest nadzieja, że jeśli dużo jeździliście na rowerze kupionym w trakcie pandemicznego boomu, to amortyzator i damper da się odratować. Niestety ale w fabrykach produkujących amortyzację, które wymagają ogromnej precyzji, dochodziło do brutalnego traktowania swoich produktów i ograniczania ilości oleju dodawanego do wnętrza i na uszczelki kurzowe. Jest on tak samo ważny w zawieszeniu jak i w silniku samochodowym. I tak cała odpowiedzialność jest zrzucana formalnie na klienta ostatecznego, bo jego obowiązkiem jest dokonanie przeglądu zerowego 😉
  • Po pierwszym lock downie, gdy świat odżył na moment, klienci detaliczni rzucili się na sklepy rowerowe, by kupić rowery. Przyczyniło się to do drastycznego zwiększenia popytu – około o 300% – na całym świecie. Sklepy były puste już w sierpniu. Taka sytuacja nie zdarzała się nigdy.
  • Każdy rower był na wagę złota. Klienci wpłacali gigantycznej wielkości zadatki, by tylko mieć swój rower i czekali na niego po kilka miesięcy. Podobnie było na rynku części i komponentów, ponieważ cała branża nabrała takich szalonych rumieńców, że ciężko było sprostać popytowi na cokolwiek.
  • W związku z tym ogromnym popytem, czasami zdarzało się tak, że specyfikacja rowerów w katalogu mocno odbiegała od tej jaką widzieliśmy na nowym rowerze w konfiguracji sklepowej. Dlaczego? Bo jeśli załóżmy zabrakło opon marki X to producent decydował się na wsadzenie tam opon marki Y, które były o podobnych właściwościach etc.
  • W związku z tak ogromnym popytem rynek zaczął mocno inwestować w swoje możliwości obsługi klientów:
    • sklepy się zwiększały poprzez rozbudowę, zmianę lokalizacji na większą, otwarcie kolejnego oddziału. Wszystko po to, by móc obsłużyć jeszcze więcej klientów
    • sklepy jak i importerzy zaczęli zamawiać więcej produktów ponieważ ciężko było jakkolwiek oszacować prawdziwy popyt, skoro wszystko co by się nie pojawiło na półkach to od razu się sprzedawało na pniu
Nastąpiło swoiste zbiorowe przeszacowanie chłonności rynku. Często na kredyt ze zmienną stopą procentową ☹ Jednak póki były niskie stopy procentowe to nikt się tym nie przejmował. Jednak jeśli rynek zostanie „zalany pieniądzem” (tarcze antykryzysowe, czyli nowe pieniądze na rynku, które zostały wyemitowane/dodrukowane w celu złagodzenia skutków zamknięcia gospodarki) to prędzej czy później skończyć się to musi inflacją. A jak się gasi inflację? Poprzez zdejmowanie pieniądza z rynku rosnącymi stopami procentowym (podnoszeniem kosztu pieniądza). To jak tubka pasty do zębów – wypchnąć pastę z tubki jest bardzo prosto (dodrukować pieniędzy). Ale schować ją później do środka (gaszenie skutków dodruku) jest znacznie trudniej i trwa to znacznie dłużej.

Podniesienie stóp procentowych i wzrost kursu dolara względem złotówki (a niestety cała branża rowerowa pracuje w tej walucie) sprawiło, że:

  • na rynku mamy mniej pieniędzy do wydawania na różne mniej potrzebne rzeczy
  • wszystko w branży drożeje, bo dolar drożeje, a co za tym idzie również koszt frachtu morskiego (ten na szczęście zaczął spadać, ale w szczycie boomu wzrósł 10 krotnie)
  • ci którzy zaciągnęli kredyty na zmiennej stopie procentowej mają teraz nawet trzykrotnie wyższe raty kredytowe

Ten ciąg zdarzeń przyczynił się do obecnej sytuacji, w której mamy napływające na rynek duże ilości realizowanych przez producentów zamówień (to było do przewidzenia, że te wypełnione arkusze Excela kiedyś zostaną zrealizowane). Obecnie w sklepach mamy dużo rowerów, części i komponentów. Można by powiedzieć, że część sklepów jest zatowarowana na kilka sezonów do przodu. Mają nowe piękne powierzchnie sprzedażowe, nowe salony i oddziały, a w nich mało klientów. Chciałoby się zapytać: gdzie te piękne czasy i codzienne gigantyczne obroty?

Czy jednak warto rezygnować z zakupu roweru?

W Polsce do końca 2022 obowiązuje tzw. tarcza antyinflacyjna, która zdjęła podatek VAT z 4000 produktów – tym samym obniżyła znacząco ceny niektórych produktów. W tym z paliwa. Innymi słowy od nowego roku 1l paliwa będzie kosztować w okolicach 10 złotych. Innymi słowy – wszystko jeszcze bardziej zdrożeje – w tym komunikacja miejska. Nie tylko koszt naszego podróżowania, ale też wszystkiego w gospodarce, co musi być przewiezione transportem kołowym. Zawsze cena końcowego produktu uwzględnia koszt transportu, który jest przerzucony na klienta końcowego co widzimy we wzroście cen.

*Jeśli chcesz dowiedzieć się o tym co składa się na cenę roweru na półce sklepowej to napisz to koniecznie w komentarzu pod tym wpisem.

W ten sposób jazda rowerem stanie się jeszcze tańsza i bardziej opłacalna. Jeśli wszystko w 2023 roku zdrożeje – innego wyjścia nie ma, to nasze przemieszczanie na rowerze będzie najtańszą alternatywą na rynku – poza transportem pieszym. Wszak potrzebujemy do tego najeść się i dbać o rower. A równolegle pójdzie za tym dbanie o nasze zdrowie.

Można przyjąć, że zakup roweru za 5000zł zwróci się w niecałe pół roku kiedy to wybierzemy rower zamiast auta. Obliczenia są bardzo proste:

Przyjmijmy następujące dane do wyliczenia

Średnie spalanie auta to 7 litrów / 100 kilometrów = 7 x 10zł (litr paliwa) = 70zł

Średni przebieg roczny auta w Polsce to 15 tys km.

Jeśli przyjąć, że tylko w ciągu połowy roku będziemy jeździli rowerem to:

Do przejechania 7500 kilometrów potrzebujemy:

Około 7 litrów po 10 zł na 100km. Przejechanie 1000 kilometrów kosztować nas będzie 700zł. Więc 7500km będzie kosztować nas powyżej 5000zł.

JAZDA SAMOCHODEM PO NOWYM ROKU PRZESTANIE SIĘ KOWALSKIEMU OPŁACAĆ

Mamy to szczęście, że jesteśmy  przedstawicielem Marin Bikes, a ten ma w swojej ofercie rowery bardzo dobrze wycenione i wyjątkowo uniwersalne. Sprawdzają się one doskonale w jeździe po mieście jak i poza nim. Praktycznie każdy rower to sprzęt gotowy do stawienia czoła bulwarom, ścieżkom rowerowym, krawężnikom ale też nadający się do jazdy poza miastem. Każdy z nich też może zostać uzbrojony w bagażniki oraz błotniki, by stał się cywilną maszyną służącą codziennemu bojowi w mieście.

Weźmy na tapet kilka szczególnych rowerów z kolekcji:

biznes rowerowy po pandemii marin bikes sklepy rowerowe motor-land

Muirwoods

Rower kosztujący poniżej 4000zł, który nadaje się do jazdy w mieście jak i szeroko pojętego bike packingu po bezdrożach. Najlepiej opisał go Bushcraftowy w swoim bardzo długim teście, gdzie wystawił go na najtrudniejszą próbę i każdemu życzę, by w ciągu 5 lat przetestował swój rower tak jak Marcin w ostatnie pół roku.

biznes rowerowy po pandemii marin bikes sklepy rowerowe motor-land

Kentfield

Na pozór zwykły rower do miasta. Otóż nic bardziej mylnego. Jest to zarazem tania i wyjątkowa maszyna, która pozwoli Ci na jazdę po bardzo zróżnicowanym terenie. Wszystko za sprawą szerokich opon i ogromnego zakresu przełożeń na kasecie. Tym samym pojedziesz nim po mieście, ale też pokonasz dłuższy podjazd na weekendowej wycieczce na mazury. Więcej o nim przeczytasz tutaj.

biznes rowerowy po pandemii marin bikes sklepy rowerowe motor-land

Stinson

Najwygodniejszy rower z kolekcji. Twój codzienny kompan pozwalający na dojazdy do pracy z wyprostowanymi plecami i uśmiechem na twarzy. Jednak szerokie opony pozwalają swobodnie zboczyć z twardych ścieżek rowerowych i eksplorować podmiejski trasy. Więcej o nim przeczytasz tu.

biznes rowerowy po pandemii marin bikes sklepy rowerowe motor-land

Gravele

Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy. My zwrócimy uwagę na najtańszy z nich, a mianowicie Marin Nicasio W pierwszym spojrzeniu na specyfikację wygląda on jak szosówka, bo opony jakieś takie chude i bez bieżnika. Jednak jego drugim obliczem jest pojemność ramy do wciśnięcia opon pozwalających na ultra trudne zabawy w terenie. Więcej o nim w tym wpisie.

biznes rowerowy po pandemii marin bikes sklepy rowerowe motor-land

Presidio 1

Rower, który jest najtańszy z tego całego zestawienia, który pozwala na przemieszczanie się po mieście bez troski o to, że jego naprawa będzie droga i złodziej go z chęcią ukradnie. Więcej o tym fenomenie przeczytasz tu.

Mam nadzieję, że tym wpisem udało mi się zebrać w skrócie wszystko to czego doświadczyła nasza branża w ostatnich kilku latach. To, że będzie drogo, bo sytuacja gospodarcza do tego doprowadziła, to nie oznacza, że nie ma na to alternatywy. Jest nią rower. Być może to właśnie któryś z powyższych sprzętów stanie się dla Ciebie wstępem do nowego rozdziału w życiu.

Całą naszą kolekcję znaleźć możesz na stronie https://www.marinbikes.com/pl , a w zakładce znajdź sklep odnajdziesz naszego przedstawiciela zlokalizowanego najbliżej Ciebie, za sprawą geolokalizacji https://www.marinbikes.com/pl/find-a-dealer . Być może Twój Marin jest bardzo blisko Ciebie i jeszcze o tym nie wiesz 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X