Czy kiedyś nie przyszło Ci do głowy dlaczego nie ma miejskich rowerów na naprawdę grubych oponach, które nadadzą się do jazdy po wszystkim? Przyznam, że mi nie raz to pytanie chodziło po głowie, bo szczerze mi brakowało takiego produktu na rynku jeszcze w czasach pracy w sklepie rowerowym. Przecież Polacy kochają rowery możliwie najbardziej uniwersalne, które niczego się nie boją. I właśnie pojawił się taki zawodnik w rodzinie Marin Bikes.
Larkspur był od zawsze najnudniejszym rowerem w ofercie Marina. Jak pytałem na spotkaniach z centralą dla kogo ten rower jest zaprojektowany to odpowiedź jaką słyszałem przyprowadzała mnie o totalne zdumienie – kupują go studenci, którzy chcą jakikolwiek rower, który ląduje wszędzie – oparty niechlujnie o murek, słup, a czasami w krzakach. Przyznaj się – też się dziwisz, że o takiej grupie docelowej ktoś pomyślał – prawda? Co prawda oglądając amerykańskie seriale można zauważyć, że właśnie tak to wygląda – młodzież jedzie na imprezę rowerem i kładzie go gdziekolwiek. Dlatego tak wyglądał – nudno, by go nikt nie ukradł i aby nie miało się w nim za bardzo co zepsuć. I wszystko się skończyło w sezonie 2021.
Zmiany jakie nastąpiły w tym modelu to jest totalna rewolucja, która pozostawiła tylko nazwę. Pojechano tutaj z projektem od samego początku, bo zmieniono ramę z aluminium na legendarną stal cr-mo 4130. Zmieniona została jednocześnie absolutnie cała konstrukcja, bo wprowadzenie filigranowej stali sprawiło, że linia roweru nabrała zupełnie nowego zjawiskowego charakteru.
Taki układ linii ramy to absolutny unikat na rynku – w szczególności mowa tutaj o poziomym połączeniu pomiędzy przednią a tylną częścią ramy. Pomiędzy te widełki można swobodnie wcisnąć litrową butelkę wody bez konieczności instalowania koszyka. Jednak pójdźmy dalej z analizą, bo tutaj naprawdę dużo się dzieje.
Larkspury toczą się na kołach w rozmiarze 27.5 i oponach o szerokości 2.35’. Kiedyś ten wariant był zarezerwowany wyłącznie dla rowerów górskich. Tutaj jednak Vee Tire poszło na bezpośrednią współpracę z inżynierami Marina i stworzyli oponę dedykowaną do tego roweru GPVee z mieszanką i bieżnikiem pozwalającym na jazdę po szutrach, leśnych trudnych ścieżkach oraz po asfalcie.
Wszystko za sprawą płaskiego bieżnika na górze. Takie opony mogą równie dobrze swobodnie wylądować w gravelu z dużymi prześwitami i nikt nie będzie patrzył ze zdziwieniem i pytał co to jest i dlaczego. Całość oczywiście na beżowym boku zwanym skin wall, czyli najmodniejszym umaszczeniu w ostatnich sezonach.
Ale tych rewolucji nie koniec – to dopiero początek. Bo to co się wydarzyło w kwestii napędu to przechodzi najśmielsze przypuszczenia. Wskoczyły tutaj napędy górskie. W wersji podstawowej określanej cyfrą 1 znajduje się napęd z jedną zębatką z przodu w liczbie 38 zębów. Z tyłu zaś jest 10 rzędowa kaseta Sunrace z zakresem przełożeń 11-51T. By to dobrze wybrzmiało – kilka lat temu największa rewolucja jaka mogła powstać nazywała się SRAM Eagle i posiadało największą zębatkę z tyłu w rozmiarze 50 zębów. Teraz w rowerze dedykowanym do miasta i w lekki teren pojawia się kaseta z jeszcze większą zębatką do podjazdów. W wersji droższej z dopiskiem 2 jest podobny zakres przełożeń, z tym że biegów jest z tyłu 11, co oznacza mniejsze stopniowanie i bieg pośredni do podjazdów. W obu wersjach zębatki to standard narrow – wide, czyli układ naprzemiennych zębów – wąski i szeroki, który zapobiega spadaniu łańcucha.
Hydrauliczne hamulce nikogo już teraz nie powinny dziwić – one po prostu muszą tutaj być. Jednak widelec przedniego koła posiada po bokach możliwość instalacji koszyków na bidon lub solidnego bagażu.
Jednak to nie koniec smaczków – to dopiero bomba. W rurze podsiodłowej pojawił się jeden malutki otwór, który może służyć do poprowadzenia opuszczanej sztycy tzw. myk-myk. I tak się stało w wersji 2, w której ten patent znalazł się na wyposażeniu. Ktoś by powiedział – po co coś takiego w tego typu rowerze? Pamiętasz Stinsona i jego komfortową geometrię, w ramach której można z łatwością podeprzeć się o podłoże bez zsiadania z siodełka? No właśnie – tutaj ten patent może pomóc dokładnie w tym samym, bez tworzenia kanapowej geometrii. Naciskasz „spus” i siodełko opuszcza się o 70 lub 110 milimetrów (zależy od rozmiaru ramy). A jak chcesz kontynuować jazdę podnosisz się na chwilkę z siodełka naciskasz ten sam spust i sidełko błyskawicznie wraca na swoje początkowe miejsce. Ponadto rower ma się dobrze prowadzić w terenie, tak więc opuszczenie siodełka do dołu i przeniesienie ciężaru nad tylne koło może być zbawienne przy stromych zjazdach.
I tak też się dziej – rower możesz zabrać w dowolne miejsce i nim pojechać. Gdyby w czasach powstawania filmu „Out of mind” istniał ten Larkspur to Fabio Wibmer z pewnością pojechałby na nim po bikeparku.
Całość oczywiście stworzona jest w zgodzie z oczekiwaniami – jest ultra wygodne siodełko i bardzo przyjemne gripy do ściskania kierownicy. Przy okazji nie zapomniano o elementach stricte praktycznych – z łatwością dokręcisz do niego błotniki i bagażnik i uczynisz z niego rower całoroczny.
Zapraszamy do zapoznania się z naszą pełną ofertą oraz do odwiedzenia strony MARIN BIKES
Dziękujemy za przesłanie zgłoszenia!
Niebawem się z Tobą skontaktujemy!
Pozdrawiamy